Wszem i wobec pragnę wszystkich zainteresowanych poinformować, że prawie dwa tygodnie temu, bezpiecznie i bez większych przygód, przefrunęliśmy z Hanoi do Warszawy. Ciekawostką jest to, że trasa ta, podniebna, obsługiwana przez Polskie Linie Lotnicze LOT, skierowana jest wyraźnie do przedstawicieli wietnamskiej społeczności w Warszawie, którzy to stanowili 90% pasażerów samolotu. A my naiwni, myśleliśmy, że LOT promuje przeloty wakacyjne Polaków do Azji ;). Ale rzeczywiście, biorąc pod uwagę, znikomą liczbę Polaków spotkanych na „azjatyckim szkalu” to rozumiem. Ale mniejsza z tym.
Nasz początkowy plan podróży zakładał, że po Wietnamie udamy się do Laosu i potem dalej do północnej Tajlandii, lecz ze względu na to, że trochę zmęczyliśmy się podróżą (tak, tak) postanowiliśmy przylecieć do Polski trochę wcześniej. Skorzystaliśmy więc z tej okazji, że LOT ma bezpośrednie połączenie z Warszawą.
Drugim powodem był fakt, że po analizie progresywno-wtórnej doszliśmy do wniosku, że łatwiej będzie się dostosować do rodzimej rzeczywistości w okresie lipcowo-sierpniowych upałów ;-) niż w czasie październikowo-listopadowej „pory deszczowej”.
Na razie, po wylądowaniu „w Stolycy” działamy w lekkim amoku. Zdążyliśmy już znaleźć sobie ‘lokum’, w którym planujemy powiesić ubrania na wieszakach w szafie na dłużej niż tydzień. Jak już staniemy na nogach i przestaniemy chodzić na rzęsach, to zapraszam do kontynuacji opowieści o naszej podróży. Oczywiście wszystkie wiadomości skrupulatnie czytamy i bardzo za nie dziękujemy. Obiecuję, że jak tylko znajdę chwilę dłuższą niż chwila, to na nie odpowiem.
Tymczasem pozdrawiam Was wszystkich i dziękuję za cierpliwość.